Spanie i wylegiwanie się do późna zaczyna wchodzić nam w krew. Dajemy sobie dzień całkowitego luzu – odpoczywamy, pijemy herbatkę, uzupełniamy notatki. Rezerwujemy również ostatnie trzy bilety kolejowe przez biuro podróży – dopłacamy minimalna kwotę, ale przynajmniej nie musimy robić tego sami. Niestety, na dwóch z trzech biletów jesteśmy na liście oczekujących, jednak Hindus z agencji jest pewien na 100%, że dostaniemy się na ostateczna listę. Nauczyliśmy się już nie ufać takim zapewnieniom – pożyjemy, zobaczymy.
Aha, poznajemy Alexa – Nowozelandczyka, który tak jak my podróżuje po Indiach. Kolejny znajomy… Czy mi się tylko tak wydaje , czy też wszyscy ludzie podróżujący samotnie są trochę ciężcy w kontakcie? Mimo wszystko fajnie jest pogadać – spotykamy się jeszcze później przypadkowo na obiedzie oraz nazajutrz w Taj Mahal.