Wstajemy wcześnie rano, by zwiedzić zachodnią, płatna grupę świątyń, tą najbardziej wartą zobaczenia. Liczymy, że rano nie będzie zbyt dużego tłoku, no i że wschodzące słońce ładnie oświetli budowle (które, co ciekawe, wszystkie są zwrócone na wschód).
Khajuraho nie zawodzi – świątynie faktycznie robią wrażenie – większość zbudowana z misternie rzeźbionego piaskowca ma śliczny złoty kolor.
Erotycznych rzeźb w Khajuraho jest jedynie 10% - rzeczywiście trzeba się ich naszukać, lecz oczywiście warto; każda zaskakuje w sensie anatomiczno – akrobatycznym. Świątyni w zachodnim kompleksie jest dziesięć, poświęconych różnym hinduskim bóstwom, w szczególności Wisznu (i jego wcieleniom) oraz Lakszimi. Co ciekawe, na terenie kompleksu udaje nam się dostrzec stadko zielonych papug, co dopełnia egzotyki tego miejsca.
Rezerwujemy sobie taksówkę na dworcu autobusowym (chyba za bardzo przyzwyczailiśmy się do luksusu) na powrót do Satny, wymeldowujemy się z hotelu i ruszamy na zakupy. Kupuję sobie mały posążek Buddy (170 INR) oraz karty do gry z rysunkami rzeźb z Khajuraho („tych” rzeźb oczywiście).
Około godz. 15:00 wyruszamy naszą taksówką z powrotem do Satny – planujemy zjeść tam obiad i wyruszyć do Agry pociągiem o 21:05.